Komentarze: 1
wstalam. przetarlam oczy. jest dobrze.papieros. kawa. spokoj. w mojej glowie spokoj, w sercu tylko zostalo troche tesknoty za tym czego nie mam, a na co czekam. jakie to dziwne, ze czlowiek wlasnie serce wybral jako narzad, w ktorym trzymaja sie uczucia i marzenia. ciekawa symbolika... co by nie powiedziec to ono nas napedza i bez niego zycie jest skonczone. no a tak jak w milosci za myslenie sie nie odpowiada, prawda? no, ale coz, sama sobie winna jestem... wiec o milosci nie bedzie. dzisiaj mialam ciekawy sen. zylam w swiecie magii. moje zaklecia naprawde dzialaly, ale przestrzen w jakiej sie znalazlam, wcale tego nie wymagala..... bylo tam wszystko czego chcialam. nie chodzi mi oczywiscie o cos materialnego, poprostu swiat wypelniony przyjemnymi doznaniami, a w srodku ja. cudowne barwy, metafizyka....uuuffff. a teraz powrot do ciala. czekam do jutra. piatek pozwala mi o wszystkim zapomniec, sprowadza na ziemie i kaze sie bawic. wpadam wtedy w wir totalnie zmaterializowany. ale takie sa realia. jeszcze tylko pare zajec na uczelnii i myk.....uciekam. dobrze, ze nie jak kiedys w smierc. tam jest tylko pustka, nikomu nie radze, a wiem co stwierdzam. zycie moze i jest podle, ale jedyne. skoro juz tutaj jestesmy, to warto byloby zostac do konca w tym lebenswelcie, aby sprawdzic chociaz, czy mozna znalezc sie wyzej. zreszta, co by na to wszystko nie powiedziec, potrafie sie cieszyc i doceniac piekne chwile. to dla nich sie zyje.